Dyskoteka listopadowa |
Jako współorganizator tej dyskoteki opis powinienem zacząć od zalet. Ich rzeczywiście było wiele, choć muszę przyznać, trudno będzie mi je opisać słowami. Po prostu mi, i nie tylko mi, podobało się. Wyskakałem się tak, że do sylwestra mi wystarczy. Co na to wpłynęło? Wydaje mi się, że to wszystko dzięki zaproszonym gościom. Gdyby nie przyjechały damy z Szymanowa i z Gimnazjum Sióstr Nazaretanek, nikt nie musiałby się dobrze bawić. Tak, „musiał” to dobre słowo. Trzeba było potańczyć, nawet jeśli ktoś rusza się jak zupełne drewno i jedynym tańcem jaki toleruje jest pogo – jak np. ja, żeby po prostu nie zrobić sobie wstydu. Do tego uważam, że Janek świetnie czuł się w roli DJ-a i jego zaangażowanie oraz pozytywne nastawienie udzieliło się wszystkim. Kolejną rzeczą, która zmuszała do dobrej zabawy, była wizja wydanych na dyskotekę 15 zł – nikt przecież nie chce wyrzucić 15 zł w błoto (szczególnie, że za tyle pieniędzy można kupić kebab z podwójnym mięsem i puszkę coli!). Skoro już płacić, to i dobrze się bawić. Sala z jedzonkiem również była dobrze zastawiona, a na stołach – co ważne – nie zabrakło picia. Kolejną zaletą dyskoteki była obecność kilku chłopaków z trzeciej gimnazjum, można się było z nimi od czasu do czasu powygłupiać w ramach wypoczynku. Piszę ten artykuł oczywiście nie tylko po to, żeby chwalić, bo w swej skromności, naprawdę chwalić potrafię tylko i wyłącznie siebie, ale żeby wskazać również parę błędów, jakich zostało popełnionych. Może dzięki temu uda się ich uniknąć w przyszłości. Pierwszą rzeczą, która mi się nie podobała, była bardzo mała frekwencja uczniów (mówię o przedstawicielach obu płci) z naszej szkoły. W związku z tym przynajmniej połowa zaproszonych przez nas dam nie miała z kim tańczyć. Czy ta mała ilość uczestników wynikła z wysokości składki, słabej reklamy czy też może nieudanych poprzednich dyskotek – tego nie wiem, ale mam nadzieję, że na planowaną lutową dyskotekę przyjdzie więcej osób. Warto jeszcze zastanowić się, czemu na większości dzisiejszych młodzieżowych dyskotek włącza się taką „sieczkę”? Gdzie się podziały klasyki muzyki tanecznej, jak np. Michael Jackson czy więcej naszych polskich Boysów…? Wszystko, co kryje się pod nazwami techno, hardstyle, elektro to jedno i to samo… bicie młotkiem w kawał blachy. Gwarantuję, że nie tylko mnie to męczy, a ciężko zmęczyć muzyką kogoś, kto słucha heavy metalu. Zachowajmy umiar – niech przez pół dyskoteki leci pospolita „sieczka”, a przez drugie pół – muzyka, której da się słuchać. Dobrze by było, gdyby chociaż przez jedną trzecią dyskoteki leciały utwory spokojne (do wolnych), a przez pozostałą część „skakańce”. Zanim przejdę do podziękowań, chciałem jeszcze przeprosić za trochę potocznej mowy, której niestety musiałem użyć, żeby oddać nastrój dyskoteki. A teraz w imieniu klasy I Liceum i wszystkich uczestników dyskoteki pragnę podziękować:
Tekst: Ignacy Korytko, kl. I A Zdjęcia: Juliusz Grzybowski, kl. I A |